niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 21



Budzi mnie światło wpadające przez okno. Coś ciężkiego znajduje się na moim brzuchu, z uśmiechem stwierdzam, ze to ręka Bartka. Spoglądam na zegarek już 8. Staram się obudzić mojego siatkarza, ale jak zawsze jest to trudniejsze niż można sobie wyobrazić. Dotykam delikatnie jego policzka, badając każdy centymetr twarzy i delikatnego zarostu. Schodzę niżej dotykając jego klatki piersiowej, cudownych mięśni, które tyle znaczą dla Polskiej siatkówki.

-Będziesz mnie tak budzić codziennie? – zapytał zaspanym głosem Bartek

-Wiesz wszystko zależy od Ciebie.- dodałam całując go delikatnie w szyje. Mój kochany nie pozostał mi dłużny i pokrył pocałunkami moje ciało. Wszystko byłoby idealnie gdyby mój telefon nie zadzwonił. Z miną męczennicy odebrałam go.

-Halo

-Gdzie ty jesteś?- zapytała z wyrzutem moja przyjaciółka

-Jak to gdzie w domu- odpowiedziałam najłagodniej jak potrafiłam.

 -Wiesz, ze za 30 minut mamy pierwsze wykłady?- spytała ponownie, ale tym razem jej pytanie nie zirytowało mnie tak bardzo jak wcześniej i pospieszenie wyszłam z łóżka ubierając czyste rzeczy. Zerknęłam na Bartka, a ten leżał rozbawiony, rzuciłam w niego miśkiem, ale ten nadal śmiał się w niebo głosy.

-Zaraz będę- rzuciłam do telefonu i pobiegłam do łazienki. Gdy tylko się spóźniałam dziękowałam Bogu, ze mam ją obok pokoju. Popatrzyłam w lustro i z ulgą stwierdziłam, ze Bartek też już wstaje. Jeszcze by tego brakowało, żeby moi rodzice go zobaczyli. Podszedł do mnie z gracją znaną tylko jemu  i ucałował w szyje odgarniając włosy.

-Gdzie się tak śpieszysz?- zapytał nadal rozbawiony tą sytuacją

-Za dwadzieścia minut mam wykłady- powiedziałam malując rzęsy

-Wykłady? – dopytywał ciekawski Bartek

-Zdaje prawko- powiedziałam uśmiechnięta - nigdy Ci o tym nie wspominałam? – zapytałam uśmiechając się do niego zalotnie.

-No jakoś nie- powiedział odwzajemniając uśmiech- Chodź odwiozę Cię- dodał wychodząc z mojej łazienki.

-Na to liczyłam- wyszeptałam i wróciłam do poprzednich czynności.
Piętnaście minut później byliśmy pod moją szkołą. Koleżanki czekały przy wyjściu, każda z nich nie mogła uwierzyć kto obok mnie siedzi. Już się bałam czekających na mnie pytań.

-Pójdziesz ze mną na kolacje wieczorem?- zapytał Bartek wyrywając mnie z zadumy.

-Oczywiście- odpowiedziałam szybko- o której będziesz u mnie? – dopytywałam

-Koło 18 chce Ci coś jeszcze pokazać, a właściwie ty pokażesz cos mi- powiedział z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech i gdy już chciałam wychodzić przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. – Teraz możesz iść- powiedział znów uśmiechając się tym swoim cudownym uśmiechem.  Z bananem na twarzy wyszłam z jego samochodu. Tak jak się spodziewałam moje znajome zadawały mi mnóstwo pytań. Pierwsze wykłady okazały się w porządku i bardzo szybko mi zleciały. Cały czas myślałam o ostatnich słowach Bartka „ty pokażesz cos mi” ciekawe o co mu chodziło. Postanowiłam pójść na zakupy i kupić sobie sukienkę na dzisiejszy wieczór. Moje ostatnie zakupy w Brazylii były owocne, ale teraz chyba żadna z tych rzeczy się nie nadaje. Już w pierwszym sklepie znalazłam coś dla siebie, sukienka była w kolorze brzoskwiniowym i sięgała mi do kolan. Dla mnie była idealna miałam nadzieję, ze spodoba się też Bartkowi. Gdy tylko dotarłam do domu oddałam się wirowi przygotowań. Wzięłam długą i relaksującą kąpiel, która jak zawsze dodawała mi pewności siebie. Pozostałe czynności wykonałam już szybko i sprawnie. Założyłam sukienkę, śliczne czarne szpilki i efekt okazał się piorunujący. Wyglądałam naprawdę ślicznie, a iskierki w moich oczach dodawały mi jeszcze więcej uroku. Nałożyłam delikatny błyszczyk na usta i byłam już gotowa. Chciałam skorzystać jeszcze z laptopa, ale nie zdążyłam nawet go włączyć bo mój siatkarz już na mnie czekał.  Zbiegłam szybko na dół, pożegnałam się z rodzicami i wyszłam na zewnątrz. Mój kochany czekał na mnie przy samochodzie z pięknym bukietem róż, uśmiechnięty od ucha do ucha. Gdy tylko do niego podeszłam położył kwiaty na masce samochodu i przyciągnął mnie do siebie składając na mych ustach gorący pocałunek. Ta chwila mogła trwać dla mnie wiecznie, ale nagle Bartek się odsunął.

-Wyglądasz cudownie- powiedział mi w usta

-Ty także- dodałam uśmiechając się do niego promiennie.

-To dla Ciebie- powiedział i podał mi kwiaty, które wcześniej odłożył na maskę samochodu. Podziękowałam mu i usiadłam w jego samochodzie. Jechaliśmy jakieś piętnaście minut kiedy Bartek się zatrzymał i poprosiłbym zawiązała sobie opaskę na oczy. Z lekkim wahaniem posłuchałam go i tak ruszyliśmy w dalszą podróż. Kolejne piętnaście minut później Bartek się zatrzymał i kazał mi wyjść z samochodu. Po chwili stanął za moimi plecami i całował moją szyje.

-Mogę już zdjąć opaskę?- spytałam ciekawa tego co ma się wydarzyć.

-Jeszcze nie kochanie- powiedział i pociągnął mnie za sobą. Szliśmy może trzy minuty dopóki mój kochany nie zatrzymał się.

-Gotowa?- zapytał chyba lekko się denerwując.

-Oczywiście- odpowiedziałam szybko. Bartek zdjął mi opaskę, a moim oczom ukazała się…
  
  

 Przepraszam, ze tak długo trzeba było czekać, ale juz jest:*
Zapraszam do komentowania:**
Do zobaczenia już niedługo:))